Niedawno dostałam prywatną wiadomość zatytułowaną w taki sam sposób jak ten wpis. Postanowiłam przyjrzeć się sprawie, bo problematyka zepsutych włosów dotyczy także mojej osoby. Zresztą… każda kobieta chce mieć piękne i zdrowe włosy. Długość wiadomości oraz jej zawartość merytoryczna przekroczyły wszelkie moje oczekiwania. Adresatka prosiła mnie o udostępnienie jej historii. Warto doczytać do końca!
Kobiece problemy z włosami
Myślę, że każda z nas spotkała się z problemem suchych, matowych, rozdwojonych włosów. Jest to temat dość dręczący, powiedziałabym wręcz obsesyjny. Codziennie rano patrząc w lustro myślisz sobie, że Twoja fryzura jest oklapnięta i znów będziesz wyglądać jak zmokła kura zaraz po deszczu.
Zawsze zazdrościłam przyjaciółce, posiadaczce burzy kręconych włosów. Naturalny kolor ognistej rudości tylko podkreślał cudowną kondycję jej włosów. Mycie trzy razy w tygodniu, brak konieczności używania lokówki, pianki, a nawet lakieru do włosów – pomyślałam – farciara. Czemu mnie takie szczęście w życiu nie spotkało? Mój problem rozpoczął się jakieś 4 lata temu i praktycznie tyle trwał. Piszę trwał, bo od pewnego czasu już mnie nie dotyczy.
Czy kosmetyki zawsze mogą pomóc?
Kwestię przetłuszczonych włosów zawsze zrzucałam na okres dojrzewania. Błąd. Mam 26 lat, więc nie mógł on trwać do 22 roku życia. Myłam włosy codziennie, czasem przed wieczornym wyjściem ze znajomymi musiałam umyć samą grzywkę, ponieważ bardzo się świeciła i rozkładała na boki. Było to dość uciążliwe. Inwestowałam w coraz droższe szampony. Zaczynałam od zwykłego szamponu w cenie 10 zł z drogerii, a kończyłam na kwocie 50 zł prosto z salonu fryzjerskiego. Nie czułam różnicy, chyba że w grubości portfela, bo przy codziennym myciu potrafiłam kupować dwa szampony w miesiącu.
Stwierdziłam, że skoro to nie jest kwestia szamponu to może moje włosy potrzebują odpowiedniego nawilżenia? Rozpoczęłam standardowo od odżywek do włosów, które nie obciążają włosów, a te wypadały mi aż nadto. Były one niestety niezbyt dobrym pomysłem. Włosy stały się cięższe, a końcówki w dalszym ciągu były rozdwojone, choć producent zapewniał na opakowaniu, że odżywka spoi rozdwojone końcówki włosów – nic bardziej mylnego.
Postanowiłam przerzucić się na specyfiki w postaci olejków – olej rycynowy oraz kokosowy. Te produkty mogę z czystym sumieniem polecić tym osobom, które mają włosy matowe. Oleje w naturalny sposób przywracają dawny blask, jednak nie niwelują problemu przetłuszczonych i rozdwojonych włosów.
To może szczotka do włosów?
Trzecim pomysłem był zakup profesjonalnej szczotki do włosów, która ma za zadanie ograniczać wypadanie oraz plątanie. Faktycznie poczułam różnicę, chociażby podczas rozczesywania włosów przez wieczorną kąpielą – mam na myśli to, że nie były one, aż tak bardzo splątane.
Temat mojej głowy, a w zasadzie to co się na niej znajduje zrobił się dość gorący. Z czasem moje koleżanki zaczęły zwracać mi uwagę, że mówię tylko o tym i zaczynam robić się monotonna, tak było.
„Dzieci w Afryce głodują, a twoim największym zmartwieniem, doprowadzającym cię o zawrót głowy są twoje włosy, dziewczyno…” – tego typu zdania słyszałam. Wtedy nie robiło to dla mnie wielkiego znaczenia.
Jak uratować włosy?
Przestałam używać suszarki do włosów, z czasem lokówki. Prostownica nigdy nie była moim przyjacielem, ponieważ moje włosy są z natury proste jak druty. Czytałam, że suszarka doprowadza do rozdwojenia łusek oraz ich przegrzewania, a lokówka wysusza włosy od środka. Pomyślałam – po co mi to skoro już są suche jak siano?
Zaczęłam łykać witaminy, zdrowo się odżywiać. Jadłam dużo warzyw i owoców. Wzbogaciłam swoją dietę w witaminę B6 i A, które wspomagają wzrost włosów oraz chronią je przed chorobami. Można powiedzieć, że przeszłam na dietę. Moje ciało wyglądało lepiej, ale włosy nie. A ja wolałam uzyskać efekt 2 w 1, niestety się nie udało L.
Pewnego pięknego dnia siostra posunęła mi pomysł, abym przepadała się pod kątem hormonów tarczycy. „Może masz niedoczynność i dlatego tracisz włosy?” – powiedziała. Zrobiłam tak jak zaleciła. Wyniki nic nie wykazały. Byłam zdrowa jak ryba.
Więc w czym tkwił problem?
Przecież wypróbowałam już wszystko. Odzwyczaiłam włosy od pianek i lakierów, przestałam używać suszarek i lokówek, nakładałam na nie zdrowe i naturalne olejki, zdrowo się odżywiałam… straciłam nadzieję. Temat ucichł, na jakiś czas.
Kiedyś podczas zwykłej rodzinnej kolacji mama wspomniała ojcu, że ma dosyć ciągłych zacieków na naczyniach wyciągniętych prosto ze zmywarki i że następnym razem to każdy po kąpieli sam będzie czyścił kabinę prysznicową bo ona już traci cierpliwość. I tu zapaliła mi się zielona lampka!
Twarda woda…. poczytałam w Internecie, że faktycznie, twarda woda może być przyczyną szorstkiej i suchej skóry oraz problemem matowych, oklapniętych i zniszczonych włosów. Byłam w szoku jak wiele problemów może przysporzyć twarda woda. Same zobaczcie – negatywne skutki twardej wody. Zaczęłam dalej węszyć.
Na początku trochę powątpiewałam w to, że woda może prowadzić do takich konsekwencji, pomimo tego, że używam specjalistycznych kosmetyków i dbam o skórę głowy jak tylko mogę.
Zaryzykowałam, kupiłam w internecie test twardości wody, to tylko 23 zł na Allegro. Test wykonałam w warunkach domowych, a wynik otrzymany w skali francuskiej (skala twardości wody) pokazałam rodzicom – 37 / 32 st. Fr. – woda bardzo twarda.
Tata podłapał temat. Miał dość narzekania mojego oraz swojej współmałżonki. Zaczął kontaktować się z ekspertami, przeglądać oferty zmiękczaczy wody. Nie był zachwycony ceną urządzenia, które kosztuje ponad 2 tysiące złotych, ale zdołałyśmy go przekonać.
Na ratunek zmiękczacz wody!
Kupiliśmy zmiękczacz wody na cały dom Denver Plus 30. Na szczęście tata zainstalował urządzenie samemu. Po pierwszych dniach nie widziałam żadnych efektów. Stwierdziłam nawet, że trochę mi głupio, że naciągnęłam rodziców na koszty, a sprzęt okazał się niewypałem.
Po około dwóch tygodniach od instalacji mama zauważyła, że jej skóra jest dużo gładsza (mama od lat zmaga się z problemem atopowego zapalenia skóry). Ja u siebie nadal nie widziałam efektów. Na szczęście, po miesiącu kąpieli w zmiękczonej wodzie moje włosy nabrały blasku, a fryzura przestała być oklapnięta. To było niesamowite. A to wszystko kwestia wody! Czułam się po pobudce z koszmaru. Wreszcie z pięknymi, zdrowymi włosami.
Piękne i lśniące włosy – wreszcie!
Bez problemów rozczesuje włosy i nie muszę używać przy tym odzywki nawilżającej. Zauważyłam też, że nie mamy ani kamienia w czajniku, ani zacieków w kabinie prysznicowej. Mama przestała także narzekać na ślady na naczyniach, a tata wreszcie ma święty spokój.
Nie tylko autorka listu ma problem z głowy, ale przede wszystkim tata, który biedny wysłuchiwał narzekań swoich kobietek 😉 to niesamowite jak woda może wpływać na nas samyc
Na szczęście nie narzekam na wodę u siebie w domu, ale odczuwam na swoich włosach różnicę w wodzie na różnych wyjazdach. Im jest twardsza woda, tym rzeczywiście mam gorsze włosy. Poza tym, fryzjerka mi kazała ograniczyć mycie włosów do chociaż czterech razy w tygodniu.
Ja też widzę różnicę nie tylko co nawet we włosach, ale w szorstkości skóry. Gdzieniegdzie jak się kapię, to musze używać tony kremu po kąpieli. U siebie w domu mogę to ograniczyć.